Aktualności
Konsekwencje dzisiejszych decyzji poniosą nasze dzieci
i rozsądku w niesieniu pomocy. Bo wszyscy biorący udział w debacie byli zgodni, że uchodźcom pomóc trzeba – pytanie tylko w jakiej skali i na czym ta pomoc ma polegać.
A problemy pojawiają się już przy próbie samego zdefiniowania „uchodźcy” i odróżnienia go od migranta zarobkowego z dowolnego kraju Bliskiego Wschodu. Moim zdaniem, ktoś uciekający by ratować życie, cieszy się, gdy nie jest już ono zagrożone – a nie informuje, że „bezpieczny” będzie dopiero w kraju, gdzie akurat zasiłki socjalne są najwyższe. Dając komuś schronienie oczekujemy też, że szanować będzie reguły domu, goszczącego go gospodarza – a nie będzie próbował wprowadzić własne. A obserwując doświadczenia innych krajów (Niemcy, Szwecja, Norwegia) łatwo zauważyć, że napływowa muzułmańska mniejszość ma z tym olbrzymie problemy. Jednocześnie trzeba podkreślić, że mamy w Polsce od dawna muzułmanów (jak Tatarzy), nikt też nie dostrzega zagrożenia kulturowego ze strony goszczących u nas Azjatów. Nie bez przyczyny pojawiają się też pytania, dlaczego uchodźców nie przyjmują bogate kraje arabskie, będące przecież częścią tej samej kultury. A przyjęcie uchodźców nie rozwiąże problemu ich napływu, a może go jeszcze powiększyć (bo skoro przyjęto jednych, to dlaczego odmawiać innym). Może warto więc zastanowić się, co możemy zrobić, by problem uchodźców rozwiązać u źródła? I jak pomóc chcącym wrócić do Polski rodakom, których dziadków czy rodziców wysiedlono na wschód, a dla których miejsca znaleźć nie można?
Nie dziwi mnie reakcja krajów, które blokują przejścia graniczne, nie godząc się na w żaden sposób niekontrolowany przepływ ludzi przez ich terytorium. Robią to w trosce o bezpieczeństwo swoich obywateli i swoich granic (dla przypomnienia – do USA nie wjedziemy nawet turystycznie bez wizy). I tego samego oczekuję od naszego rządu.
Tymczasem Ewa Kopacz podczas mającego rozwiać wszelkie wątpliwości i pytania parlamentarzystów wystąpienia oświadczyła, że uchodźcy zostaną sprawdzeni przez nasze służby. Te same, które nie poradziły sobie z dwoma kelnerami.